To temat, który bardzo często pojawia się w moich rozmowach z podopiecznymi. Dotyczy kobiet, które nie mieszkają same, mają partnerów, mężów, dzieci. Co to ma wspólnego z dietą? Jak się okazuje wiele. Problem z trzymaniem się diety redukcyjnej pojawia się w momencie, gdy trzeba zadbać o posiłki dla całej rodziny, w której niekoniecznie wszyscy chcą jeść to samo. Jak sobie z tym poradzić?
Najlepiej będzie opowiedzieć o tym na przykładzie Marzeny. Jest żoną i mamą, która pozostaje aktywna zawodowo. Prowadzi swój biznes, sprzedaje zabawki dla dzieci, a dodatkowo pisze bloga. Sprawia to, że jest w stanie pogodzić życie rodzinne i zawodowe, ale nie radziła sobie tak dobrze przy przygotowywaniu posiłków. Co zrobić w sytuacji, gdy mąż, 2-letni Henio, 4-letnia Ania i 8-letni Tymon chcą jeść coś zupełnie innego? Nie chodzi o jeden posiłek, ale o kilka dań dziennie. „Mamo – chcę naleśniki!”, „Mama – zrób kakao!”, „Mamo, daj zupki” – która z mam tego nie przerabiała? Czy da się w ogóle zadowolić wszystkich?
Największym wyzwaniem są śniadania
Mąż spieszy się do pracy, dzieci trzeba odwieźć do szkoły lub żłobka, a przecież każdy z nich powinien zjeść najważniejszy posiłek dnia. Dodatkowo dochodzą problemy ze wstawaniem, złym nastrojem, wyborem ubrań. Gdy już wydaje się, że wszystko jest pod kontrolą i zasiadają do stołu, nagle jedno z dzieci powie, że nie chce takiego śniadania, a pozostali idą niestety w jego ślady. Powroty ze szkoły są czasem uścisków i opowieści, ale tylko do momentu, gdy pojawia się temat jedzenia. Wówczas wracamy do punktu wyjścia. Szczególnie, gdy dzieciom nie przypadł do gustu obiad w szkole, a mama chcąc im to zrekompensować zada pytanie, którego skutki zna doskonale: na co macie ochotę? Jeszcze chyba nie zdarzyło się, aby wszyscy chcieli zjeść to samo. Marzena była wyczerpana. Nie miała pomysłu, jak rozwiązać ten problem, ale wiedziała, że dłużej tak nie da rady funkcjonować. Przerastało ją to, mimo że wielu może powiedzieć: co to za wielki problem? Jednak na dłuższą metę wiedziała, że nie da się tak żyć. Mąż dwoił się i troił, ale nawet we dwójkę nie byli sobie w stanie z tym poradzić. Góra naczyń po kolacji codziennie przelewała czarę goryczy. Dbanie o dom tak ją pochłonęło, że zupełnie zapomniała o sobie.
Przełom
Gdy Marzena pojawiła się w moim gabinecie online nie była w najlepszej kondycji. Było widać, że jest przemęczona, przygaszona. W czasie naszej pierwszej sesji:
- Opowiedziała mi, jak wygląda typowy poranek w jej domu. Okazało się, że już podejmowała szereg zmian, związanych z posiłkami, ale nie przynosiły żadnego efektu.
- Omówiłyśmy wszystkie wcześniejsze sposoby, które testowała. Przeanalizowałyśmy słabe i mocne strony, oceniłyśmy co się sprawdziło, a co można poprawić.
- Problemem numer jeden okazał się fakt, że każde z dzieci ma inne ulubione potrawy, a Marzena nie ma pojęcia, jak to połączyć.
- Odkryłyśmy kolejne utrudnienie w postaci braku samodzielności wszystkich dzieci – niektóre wymagały pomocy Marzeny także przy ubieraniu, a niekiedy i przy jedzeniu.
Jakie rozwiązania zaproponowałam Marzenie?
- Poświecenie jednego popołudnia na zabawę z całą rodziną podczas której dzieci malują, wymieniają, wymyślają pomysły na wspólne posiłki, ze zwróceniem uwagi na to, że to ma być jedno danie dla wszystkich, bez konieczności przygotowywania innych propozycji. (Henio nie mógł włączyć się w tę aktywność, ale mama dobrze wiedziała, jakie są jego ulubione smakołyki ).
- Zwróciłam uwagę, że warto na jednym wspólnym talerzu serwować również takie produkty, za którymi dzieci nie przepadają lub których nigdy wcześniej nie próbowały, aby ciągle poznawały nowe smaki.
Uzgodniłyśmy, że Marzena sporządzi także plan działania, uwzględniając wszelkie trudności, które zwykle się pojawiają. Nowe rozwiązania miała testować przez tydzień. Gdy wróciła do gabinetu była zdziwiona, ale jednocześnie promieniała. Zaskoczyło ją to, że rozmowa i wspólne spędzenie czasu z rodziną, w zaproponowany przez mnie sposób, przyniosło takie skutki. Jak sama powiedziała: To był strzał w 10!
Podczas kolejnych sesji, za każdym razem okazywało się, że pula pomysłów na wspólne posiłki jest coraz większa. Dodatkowo dzieci zostały zaangażowane w gotowanie, co przynosiło wszystkich frajdę. Największym zaskoczeniem okazało się, że Marzena znalazła czas na wypicie nadal ciepłej kawy każdego dnia!
Wszelkie informacje, które w jakikolwiek sposób pozwoliłyby na rozpoznanie osoby, zostały zmienione.